Opowieści o Ziemi Mszczonowskiej

O zdjęciach dawnego Mszczonowa, wojnie i Motylku…

Wszyscy starsi mieszkańcy Mszczonowa na pewno świetnie kojarzą nazwisko - Aleksander Kubicki. Któż nie miał zdjęcia, wykonanego przez tego mszczonowskiego fotografa. Zdjęcia ślubne, komunijne, przed chrztem, a także pozowane ujęcia familijne … Aleksander
Kubicki stworzył w trakcie swojego życia prawdziwe archiwum obrazów Mszczonowa lat 40-tych i 50 –tych.

W swoim czasie był w mieście jedynym posiadaczem niezawodnego aparatu fotograficznego firmy Leica. Rodzina Kubickich zamieszkała w Mszczonowie w połowie 1944 roku. Z Warszawy Kubiccy wyprowadzili się dosłownie w przeddzień wybuchu Powstania Warszawskiego. Irena i Aleksander Kubiccy wraz z dwójką dzieci – (6 letnim) Jerzym i (4 letnim) Adamem po przeprowadzce zamieszkali przy ulicy Poniatowskiego- w domu nr 16, który był własnością byłego burmistrza Raczyńskiego. Później przeprowadzili się do domu rodziny Lipińskich przy ulicy Warszawskiej 14. Właśnie tam przez wiele lat funkcjonował do dziś w mieście wspominany zakład fotograficzny. Po sąsiedzku z Kubickimi mieszkało małżeństwo nauczycieli - Klara i Alfons Grudniowie. Wcześniej na ulicy Poniatowskiego
rodzina także miała ciekawe sąsiedztwo. W „czarnym domku”, który zachował się do dziś wychowywał się
jeden z najwybitniejszych polskich matematyków Roman Sikorski.

Jerzy Kubicki s. Aleksandra, który przeprowadził ze mną rozmowę w lutym 2008 roku wspomina, że kiedy Roman Sikorski przyjeżdżał do domu rodzinnego, na całej ulicy Poniatowskiego dzieci nie mogły hałasować, gdyż zdolny student musiał mieć odpowiednie warunki do
nauki.

Pan Kubicki wyjaśnił mi, w jaki sposób jego rodzina trafiła do Mszczonowa. Okazuje się, że na miejscowym cmentarzu spoczywa jego dziadek Adam Kubicki, który zmarł w mszczonowskim „szpitaliku” w roku 1919. Gdzie mieszkał wcześniej nie wiadomo. Kubiccy przed wojną często przyjeżdżali na grób dziadka Adama. Wakacje spędzali w wynajmowanym domu w Ciemno –Gnojnej.

Właśnie wtedy Aleksander Kubicki wykonał pierwsze zdjęcia miasta. Niestety zachowało się z nich tylko jedno - przedstawiające mszczonowski ratusz. Zdjęć późniejszych - z końcowego okresu okupacji - jest już naprawdę nastąpiła z opóźnieniem, akurat wtedy gdy

Niemiec wszedł do magistratu. Tak oto mszczonowski ratusz zemścił się na swoim oprawcy.
Jako dziecko pan Kubicki sam doświadczył okrucieństwa Niemców. We wrześniu 1944 roku został na podwórku kamienicy, stojącej przy dzisiejszej ulicy Młynarskiej, poszczuty przez hitlerowskiego żołnierza agresywnym wilczurem. Później okazało się, że owczarek był
wściekły. Bolesne zastrzyki podane przez doktora Piróga, który przyjmował przy ulicy Sienkieiwcza, uratowały małemu

Jurkowi życie. Jak sam stwierdził dzień szczepienia kojarzy mu się z niesamowitym widokiem. Gdy wychodził od lekarza nad Mszczonowem przelatywały alianckie samoloty z pomocą dla walczącej Warszawy. Niebo było pełne maszyn, które misję do stolicy Polski rozpoczęły z dalekiegowłoskiego Brindisi (dokładnie był to 18 września 1944 roku, nad Mszczonowem przeleciało wtedy – jak wynika
z oficjalnych danych- 107 amerykańskich latających fortec). Z wydarzeń powojennych pan Kubicki wspomina wydarzenie,
które jego ojciec omal nie przypłacił życiem. Pewnego dnia Aleksander Kubicki stanął w obronie jednego z mieszkańców,
któremu milicjanci z pobliskich Radziejowic zabrali rower. Rabunkowi jednak nie zapobiegł, a za stawianie oporu został siłą załadowany przez milicjantów do ich bryczki.

Cześć przedstawia nawet niemieckich okupantów. W zbiorach będących obecnie w posiadaniu pana Jerzego zachowały się także fotografie sowieckich żołnierzy, którzy stacjonowali w mieście od 1945 roku. Jerzy Kubicki, pomimo tego, że w chwili zamieszkania w Mszczonowie miał zaledwie 6 lat, zachował w pamięci, kilka wojennych wydarzeń. Jak sam przyznaje pamięć dziecka jest ulotna,
ale snute przez lata opowieści rodziców mogą ją utrwalić na długie lata. Jedno z takich zachowanych wspomnień jest wyjątkowo tragiczne. Z jednego z domów przy ulicy Warszawskiej granatowy policjant wyprowadził małego żydowskiego chłopca. Następnie przywiązał go sobie sznurkiem do roweru. Chłopczyk mając pętlę na szyi szybko biegł za policjantem, aż do kierkutu (żydowski cmentarz), gdzie został zastrzelony. Zgładzone w tak okrutny sposób żydowskie dziecko miało ponoć około 7 lat.

Pan Kubicki wspomina także wysadzanie przez Niemców mszczonowskiego ratusza. Niemieccy saperzy, którzy podminowali obiekt przed odpalaniem ładunków, schronili się za kościelnym murem. Coś jednak nie zadziałało i hitlerowski oficer wyszedł z ukrycia, aby sprawdzić dlaczego nie doszło do wybuchu.

Ponoć mówiło się wtedy, że ci którzy trafiali do radziejowickiego posterunku nie wychodzili z niego żywi. Jeśli była to prawda to życie Aleksandrowi Kubickiemu uratował NKWD-zista. Udało mu się dognać milicjantów przy krzyżu na granicy Kuranowa i Radziejowic. Tam ich spoliczkował i kazał uwolnić więźnia, oddać mu aparat, a także … rower zrabowany w Mszczonowie.

Aleksandr Kubicki był w Mszczonowie powszechnie znany. W jego fotograficznym atelier zdjęcia wykonywali sobie także sowieci. NKWD stacjonowało w tym czasie w budynku zapałczarni. Mój rozmówca, podczas spotkania, pokazując rodzinne fotografie przywoływał w swojej pamięci także radosne wspomnienia. Jak sam stwierdził – pierwszy mszczonowski aqua park mieścił się w rowach przeciwczołgowych, które ciągnęły się wzdłuż granic miasta. Gdy zostały zalane przez deszcz tworzyły jeden wielki basen, z którego chętnie korzystały dzieci. Starsi chodzili się kąpać w stawie w Grabcach. Sporty zimowe uprawiało się na zboczu za zapałczarnią.

Najmłodszym do zjeżdżania na sankach wystarczał pochyły teren przy ul. Poniatowskiego. Za wypożyczenie roweru dziecięcego na godzinę jazdy trzeba było Piotrowi Sucheckiemu z ulicy Rawskiej zapłacić aż 20 zł.

W swojej „wypożyczalni” miał on dwa dziecinne rowerki. Wiele zdjęć przechowywanych w rodzinnym archiwum zostało wykonanych na pierwszym obozie mszczonowskich harcerzy, jaki odbył się w 1947 roku w Bierutowicach koło Karpacza. Jerzy Kubicki jako zuch otrzymał na tym obozie przezwisko MOTYLEK. Dziś MOTYLEK ma 70 lat i jest magistrem inżynierem ekologiem - specjalistą ochrony przyrody i krajobrazu.

z Jerzym Kubickim rozmawiał Piotr Dymecki
Tekst powstał w 2008 r.

  • Rodzina Ireny i Aleksandra Kubickich, 1947 r.
  • Jerzy i Adam Kubiccy na ul. Poniatowskiego, 1944 r.
  • Jerzy Kubicki na ul. Warszawskiej, student WAM, 1957 r.

wstecz