Opowieści wojenne

Mszczonów w okresie I wojny światowej

Na temat losów Mszczonowa w okresie I wojny światowej wiadomo wciąż zbyt mało.  Z tego też powodu każda informacja, dotycząca pierwszowojennych losów miasta i jego najbliższej okolicy jest niezwykle cenna. W tym opracowaniu zostały zebrane wszystkie, które są obecnie dostępne.  Cały materiał ma charakter rozwojowy i należy żywić  nadzieję, iż w przyszłości uda się  go wzbogacić  kolejnymi odnalezionymi dokumentami, wspomnieniami, a przede wszystkim zdjęciami,  wykonanymi lokalnie w latach 1914-1918.

Nasze miasto podczas pierwszej wojny nie znalazło się  w strefie bezpośrednich działań frontowych. Wprawdzie dwukrotnie przechodziło z rąk do rąk  obu  walczących stron, ale wszystko wskazuje na to, że na jego terenie nie toczono żadnych znaczących walk. Było natomiast  miejscem,  przez które przemaszerowywały wojskowe kolumny. Na początku przez Mszczonów wiodła droga oddziałów niemiecko- austriackich,   biorących udział w natarciu na Warszawę. Miasto zajęła 35 rezerwowa dywizja. W walkach koło sąsiedniego Tarczyna Niemcy odnieśli imponujące zwycięstwo, w wyniku którego wzięli do niewoli  2500 żołnierzy  i zdobyli 6 dział. Później w tej miejscowości zainstalował się sztab  feldmarszałka Augusta von Mackensena, który w 1914 roku dowodził 9 armią.  Z racji na szybki postęp wojsk niemiecko- austriackich ten  etap wojny niektórzy historycy zwą pierwszym blitzkriegiem na wschodzie. Jednak  ofensywa Hindenburga załamała się i wojska cesarskie musiały się  cofnąć. Do Mszczonowa powrócili  Rosjanie. Front ustabilizował się  na  linii Rawki i Bzury. Najcięższe boje   w naszym sąsiedztwie toczyły się  na linii rzek Rawki i Bzury. Zmagania na tych terenach trwały od grudnia 1914 roku do lipca roku 1915.  W tym czasie w podmszczonowskich Górkach znajdował się  sztab rosyjskiego 1 korpusu armijnego, a w Woli Pękoszewskiej stacjonował sztab 4 korpusu armijnego. Pozostałe dwa ośrodki dowódcze sił rosyjskich znajdowały się w Grodzisku (sztab 2 armii)  i w Wiskitkach (sztab 2 korpusu syberyjskiego). Mszczonów był  na bezpośrednich tyłach sił rosyjskich. Przebiegała przez niego  droga zaopatrzenia dla 4 korpusu 2 armii. Najcięższe walki toczyły się  pod Bolimowem, Samicami, Kamionem, a pod Witkowicami, Brochowem i Wolą  Szydłowiecką  Niemcy użyli przeciwko Rosjanom gazów bojowych. Wszystko to działo się  blisko Mszczonowa, ale na szczęście miasto nie zostało (w przeciwieństwie do wydarzeń z II wojny światowej) doświadczone najgorszymi wojennymi okrucieństwami. Niemcy ponownie zajęli miasto nad Okrzeszą   dopiero  około 7 lipca 1915 roku.

Na podstawie powyższego tekstu nie wolno jednak wysnuć wniosku, że okolice Mszczonowa były wolne od walk. Liczne znaleziska wciąż odkrywane w podmszczonowskich lasach pozwalają  twierdzić, że  starcia  zaborczych armii toczyły się właściwie wszędzie. Do dziś  bez problemu w podmiejskich zagajnikach można znaleźć łuski i porozbijane pociski, które odnajdują chociażby grzybiarze. Bardzo często osoby przechadzające się po lasach lub uprawiające pola natrafiają także na guziki z pierwszowojennych mundurów. Najczęściej są  to guziki z dwugłowym carskim orłem lub z pełną koroną, które dla odmiany należały do oddziałów kajzerowskich. 

Od najstarszych mieszkańców miasta usłyszeć także można historię dotyczącą bombardowania Mszczonowa. Z pozoru brzmi ona dość niewiarygodnie, tym bardziej, że zgodnie z przekazywaną z „ust do ust” opowieścią na miasto miała spaść zaledwie jedna bomba zrzucona z niemieckiego aeroplanu. Ponoć eksplodowała ona  pomiędzy obecnymi ulicami Grójecką i Sienkiewicza (ówcześnie zwaną Błotną). Zginąć od niej miał m.in. Władysław Dymecki, w którego akcie zgonu widnieje, że zmarł na początku marca 1915 roku. To dość ciekawe, gdyż są potwierdzone informacje o bombardowaniu dworca kolejowego w sąsiednim Żyrardowie, które miało miejsce 25 lutego 1915 roku. Daty są dość nieodległe. Oba miasta dzieli zaledwie 12 kilometrów. Można więc przyjąć, że w tej wieści gminnej, zachowanej w ludzkiej pamięci, tkwić może ziarno prawdy. Natomiast o tym, że niemieckie lotnictwo operowało nad miastem już w pierwszym roku wojny wiemy z relacji historyka    Guenthera Fuchsa, który w komentarzach do tego artykułu,  opublikowanego w 2012 roku na portalu „DoBroni” (jeszcze w wersji niepełnej)  umieścił informacje na temat niemieckiego samolotu, jaki musiał lądować awaryjnie w Mszczonowie w dniu 11.10.1914 roku. Samolot nadleciał około południa od wschodu. Rosjanie otworzyli do niego intensywny ogień.

Zgodnie z tym co napisał aeroplan pilotowali: Leutnant Richard ROTH (*  Halle/Sachsen) – oficer  z Fusilier Regiment 73 oraz Leutnant Günter (Guenter) Haß (Hasz/Hass) (* Metz) -oficer z Fuss Artillerie Regiment 4. Obaj delegowani do "Feldfliegertruppe". Ich jednostka nazywała się: Feldflieger  Abteilung 31.   Podporucznik HASS był pilotem, natomiast podporucznik ROTH obserwatorem.  Z dziennika bojowego jednostki wynika, że z powodu awarii silnika (prawdopodobnie uszkodzonego przez rosyjskie kule) musieli oni awaryjne lądować na terenie miasta. Hass został na miejscu zabity przez kozaków. Nie do końca wiadomo,  jaki los spotkał   Rotha. Pierwsza wersja zakłada, że również  trafił w rosyjskie ręce, a druga, iż  popełnił samobójstwo.   Hass jest pochowany w Halle/Saale (kolo Lipska). Grób Rotha pozostaje nieustalony. Nie wiadomo, gdzie zabrano jego ciało po ekshumacji. 12 października Rosjanie opuścili miasto. Do niebronionego Mszczonowa wmaszerowali Niemcy.  Jednym z pierwszych patroli dowodził porucznik  Hans-Werner von Oppell. Od mieszkańców, którzy pogrzebali niemieckich lotników usłyszał on historię  dotyczącą  strącenia samolotu.   Według wspomnianego już Günthera Fuchs-a i cytowanego przez niego Frana-Petera Große informacje źródłowe na temat tego wydarzenia znajdują się w: Preussische Verlustliste v.  03.11.1914 i  Kronikach  Ulanen Regiment numer 17, strona 103.  

W poszukiwaniach dotyczących  losów Mszczonowa w okresie I wojny  udało mi się  znaleźć wzmiankę   dotyczącą przemarszu przez miasto  strzelców Józefa Piłsudskiego. Miało on miejsce w październiku 1914 roku, kiedy to Niemcy rozpoczęli właśnie odwrót spod Warszawy.  O przejściu strzelców  przez Mszczonów wspomina  Mieczysław Norwid –Neugebauer, który był wtedy w stopniu majora dowódcą II baonu 1 pułku strzelców. Gdy spisywał swoje wspomnienia w okresie dwudziestolecia międzywojennego miał już  stopień generała dywizji i pełnił funkcję  inspektora armii. Wspomnienia te zostały pierwotnie zamieszczone w publikacji  „Ziemia Łęczycka żołnierzom niepodległości” (Łódź 1937), zaś  obecnie umieszczono je książce pt. „Walki w okolicach Łodzi 1914 r. Relacje uczestników i świadków”. Pozycję  tę  wydano nakładem Mariusza i Marcina Janowskich (Wydawnictwo ReMEDIA). 

Kolejne ślady dotyczące okresu pierwszej wojny w naszych okolicach odnalazłem w archiwalnym wydaniu „Nowego Kurjera Łódzkiego” z 2 listopada 1914 roku, a także w wydanej w 2002 roku monografii Łajszczewa Starego, autorstwa Kazimierza Sabały. 
Zapisy w obu tych źródłach dają nam pogląd na to, jaki głód panował w Mszczonowie i jego okolicach po przejściu niemieckiej ofensywy. Są też relacjami mówiącymi o grabieżach, jakich dopuszczali się  cesarscy żołnierze.
Bardzo interesujący jest też  dokument, jaki w 1915 roku wstawili  carscy saperzy, którzy mieli przed wejściem Niemców do Mszczonowa zniszczyć  fabrykę  zapałek. Ostatecznie do unicestwienia największego w tamtych  czasach miejscowego zakładu pracy nie doszło. 

Na terenie całego zaboru rosyjskiego wraz z cofającą się  carską armią  przemieszczały się oddziały saperów, które demolowały fabryczne urządzenia lub wywoziły je na frontowe tyły, tak aby nie wpadły one w ręce niemieckie. Niszczycielskie działania były też zaplanowane w stosunku do mszczonowskiej  zapałczarni. 12 lipca  rosyjscy pionierzy zjawili się w mieście, aby wysadzić  zakład. Carska armia obawiała się, że jej kajzerowscy przeciwnicy wykorzystają  go później do produkcji amunicji. Na szczęście na skutek energicznych działań współwłaścicieli zapałczarni (W. Nowakowskiego i P. Czerskiego), przed  ostatecznym terminem wyznaczonym przez wojsko, udało się wszystkie maszyny i urządzenia fabryczne przewieźć do Warszawy.  

Fragment książki „Łajszczew Stary na tle wydarzeń historycznych” Kazimierza Sabały (str. 83-84)

„Wielkim problemem dla niemieckiego okupanta stała się w 1918 roku żywność. Pisał o tym w „Kronice parafii Chojnata” ks. Michał Woźniak, proboszcz w Chojnacie w latach 1911-1920. Oto co zanotował pod datą24 marca 1918 roku: „U nas ścisk niebywały. Wszystko jest przedmiotem ich zaborczości. Ludzie oddają zboże przepisane i naznaczone według morgi, ale to nie wystarcza. Kura, jajko, chleb, słonina, wszystko co napotykają w najuboższej chacie biorą”. Pod datą 24 września jest wzmianka o rabunku zboża i żywności w Starym Łajszczewie: „niedaleko stąd we wsi Łajszczewie, Jeruzalskiej parafii [Niemcy} otoczyli tę wieś w nocy i zabrali wszystko zboże młócone, zatem przygotowane do siewu. Przy tym ubranie, zapasy żywności i co się tylko dało”. Jak ciężkie to były czasy dla mieszkańców Łajszczewa, niech świadczą  wspomnienia mojej babci, Walerii Felczak. Dziadek czwarty rok był na wojnie. Babcia została z trojgiem małych dzieci dwojgiem ludzi dorosłych, ale nieuleczalnie chorych. Jedno z nich nie mogło chodzić. Pewnego razu, gdy okupanci pokazali się na podwórku, babcia zdążyła wsypać  koszyk kartofli do łóżka, w którym leżał chory 4-letni Stasio. Przykryła je pierzynką. Niemcy zabrali resztki kaszy, mąki i chleba. Do chorego dziecka żaden Niemiec się nie zbliżył i kartofle zostały uratowane.”

Niemcy, którzy w wyniku działań wojennych przejęli od Rosji   Królestwo Polskie,  na terenach  Mszczonowa i okolic dali się  poznać  nie tylko jako rabusie, zabierający żywność i wszelkiego rodzaju dobra miejscowej ludności, ale także jako budowniczowie nowych tras komunikacyjnych. Jak wynika z zapisów zawartych we wspominanej już wcześniej publikacji Kazimierza Sabały to właśnie z ich inicjatywy powstała droga z Kamiona do Huty Zawadzkiej. Natomiast urodzony we Mszczonowie Piotr Skoneczny, który stał się w  życiu dorosłym znanym warszawskim przewodnikiem,  podczas spotkania ze mną wspominał o tym, jak to cesarscy żołnierze nadzorowali budowę nasypu kolejowego pod Mszczonowem  (we  wsi Zboiska). W roli robotników przy tej inwestycji byli wykorzystywani carscy jeńcy, którzy w wyniku wycieńczenia spowodowanego nieludzkimi warunkami pracy  i niedożywienia umierali ponoć dziesiątkami. Zgodnie z relacja Skonecznego. Zmarłych Rosjan chowano na mszczonowskim „nowym” cmentarzu (przy obecnej ulicy Maklakiewicza). Obecnie w ich kwaterze znajdują się polskie mogiły z okresu II wojny światowej. O pochówku carskich jeńców świadczy jedynie ocalały metalowy krzyż prawosławny, który ustawiono teraz przy cmentarnym murze. Miejsce to jest zadbane, a podczas listopadowego wspomnienia wszystkich świętych i zmarłych  mszczonowianie nie zapominają o chrześcijańskim obowiązku postawienia na nim zapalonego znicza.     
Na zakończenie opracowania  przytoczę jeszcze  fragment z autobiografii Szymona Kobylińskiego, zatytułowanej „Zbrojny pies czyli zestaw plotek”. Ten słynny mieszkaniec ziemi mszczonowskiej, związany z leżącymi kolo miasta Mściskami tak wspomina  w swojej książce pierwszowojenne przeżycia swojego ojca. 

W czasie pierwszej wojny, jak i ja we Mściskach podczas drugiej. Tata przeżywał swoje „powitanie z bronią", spotkanie z bitwami i obcymi wojskami. Najsilniejszym, pomnę, dreszczem — nim poznałem z autopsji, czym jest grożąca każdej sekundy, bez wstę¬pu i bez sensu, śmierć — przejmowała mnie historia zza starej topoli. Młody Zygmuś chciał sobie obejrzeć nowość: armię kajzerowską, która wkroczyła do Kongresówki. Lecz (jak to dobrze znam!) czując się  
rycerzem, przypasał sobie do cywilnego ubrania zna¬leziony na pobojowisku pod Krzami długi, rosyjski bagnet, sztyk. Dla fasonu.
I tak uwznioślony stanął za grubym pniem topoli.,  jednej ze szpaleru rosnącego wówczas przy szosie  Mszczonów-Grójec. Nadeszły kolumny w pikielhaubach; mroczniało już, nie dostrzeżono sterczącego przy rowie, za drzewem, chłopaka. On zaś, napatrzywszy się do syta ciężkich meklemburskich koni, potężnych armat i automobili na szprychowych kołach, chciał odejść, ale nie mógł. Tamci szli nieprzerwaną falą, błyskały dość gęsto latarki, nad rowem pomykali pojedynczy jeźdźcy, raz po raz (jak w tamtym „L`ilustration" z francuskim porucznikiem) rozjaśniało się wszystko od samochodowych reflektorów... Słowem oderwanie się od pnia czyjejś obcej sylwetki, przyłapanie przez flankierów młodziaka zbrojnego w nie¬przyjacielski bagnet, o, to nie było bezpieczne.
Stał więc na obolałych w końcu i drętwiejących nogach, zmarznięty w nocnym chłodzie i czekał końca kolumny. Długo, bardzo długo.
* **
Powyższy fragmenty  zaczerpnięto z książki Szymona Kobylińskiego „Zbrojny pies czyli zestaw plotek”, która ukazała się  nakładem Wydawnictwa Literackiego w  Krakowie w 1982 roku.
   
Z okresu Wielkiej Wojny, jak powszechnie zwie się  I wojnę  światową, nie posiadamy do dziś żadnych zdjęć  przedstawiających Mszczonów (ich poszukiwania wciąż  trwają).  Najwcześniejsze ujęcia miasta pochodzą  dopiero z roku 1919, czyli zostały wykonane około pół roku po zakończeniu działań wojennych. Zamieszczamy je w naszym opracowaniu wraz ze zdjęciami mszczonowian żyjących w tamtych czasach.  

oprac. Piotr Dymecki 


DZIAŁANIA II  BATALIONU  l P. P. LEGIONÓW POD  ŁĘCZYCĄ I GOSTKOWEM FRAGMENT Z WYCIĄGU Z NOTATEK DOWÓDCY BAONU

W dniu  12 października  1914 r. Komendant Józef Piłsudski odkomenderował II baon l p. strzelców do 7 dyw. kawalerii austriackiej. Był to okres ofensywy armii Hindenburga na Warszawę. Na mocy tego rozkazu, by dogonić kawalerię, znajdującą się w okolicach Radomia, II baon odbył drogę z miejscowości Prusy w Sandomierskim przez Ćmielów, Ostrowiec, Brody, Radom, Grójec, Mszczonów. Tu został zawrócony z marszu na Żyrardów, Wiskitki, Szymanów i dnia 20 października 1914 r. osiągnął Skierniewice, łącząc się z 7 dyw. kawalerii, która wraz z 38 bryg. saską strzelców konnych i bryg. Landsturmu gen. Hoffmanna tworzyła korpus pod dowództwem gen. Kordy, z zadaniem osłony skrzydła armii niemieckiej znajdującej się już w odwrocie spod Warszawy.
Walki odwrotowe baon odbył wzdłuż osi Skierniewice - Nieborów -Bednary - Łowicz - Maurzyce - Zduny - Jackowice - Strugienice -Bąkowa Dolna - Bedlno - Szewce - Nagodów. W tym czasie baon składał się z trzech kompanii dowodzonych: pierwsza przez por. Olszynę (Wilczyńskiego), druga w zastępstwie por. Kordiana (Zamorskiego) przez ppor. Sława (Płoszajskiego), trzecia przez por. Pogonią (Dunina). Według danych z raportów stanu baon posiadał 19 oficerów, 63 podoficerów, 323 szeregowców. W notatkach znalazłem następujące nazwiska oficerów: ppor. Oset (Kwieciński), ppor. Zagórski (Użupis), ppor, Toporczyk   (Błeszyński),   ppor.   Złom   (Macko),   ppor.   Czarny (Krzyżanowski), ppor- Rogoziński (Hałaciński), ppor. Nowowiejski (Gluth), ppor. Stary (Dobaczewski), ppor. Perkun (Klaczyński). Również ustaliłem nazwiska następujących sierżantów, którzy zapewne byli dowódcami plutonów lub pełnili funkcje samodzielne w poszczególnych działaniach: Koneczny, Gad (Dobrodzicki), Moch (Janicki), Charzewski, Romocki (Malicki), Olek (Myszkowski). Dowódcą baonu był mjr Norwid-Neugebauer, adiutantem ppor. Mieczysławski (Brodowski), lekarzem baonu por. dr E. Piestrzyński zaś lekarzami oddziałów byli dr J. Konopnicki i dr Zamojski, funkcje dowódcy taboru i oficera żywnościowego pełnił sierżant Rapid (Mikulski). 

MIECZYSŁAW NORWID-NEUGEBAUER
 GENERAŁ DYWIZJI
 INSPEKTOR ARMII

  • inscenizacja Bolimów - 2013
  • Procesja Nowy Rynek
  • Kurier
  • Legionista Bolesław Grabek przed wojna  był pomocnikiem maszynisty kolei transsyberyjskiej
  • Zofia Kocimska z synami Jurkiem i Sylwkiem
  • zdjęcie z zalbumu rodziny Jakowieckich
  • zdjęcie z zalbumu rodziny Jakowieckich
  • mszczonowianie - zdjecie z albumu rodziny Wrocławskich
  • mszczonowianin w rosyjskim uniformie
  • Tomasz Kwiatkowski w niewoli niemieckiej
  • Procesja Pl. Piłsudskiego
  • Uczniowie szkoły nr 2 w Mszczonowie
  • Dokument wystawiony w 1915 roku przez carskich pionierów „armijnych burzycieli”, którzy odstąpili od wykonania postawionego...
  • Zapałczarnia

wstecz