Izba Pamięci Ziemi Mszczonowskiej
Mszczonów i jego okolice podczas Powstania Styczniowego
Powstanie Styczniowe 1863-1864, to obrosły legendą zryw narodowowyzwoleńczy, na jakiej wychowali się bohaterowie, którym po Wielkiej Wojnie, w roku 1918, dane było wywalczyć dla Polski Niepodległość. Największe z polskich powstań nie było perfekcyjnie zaplanowaną akcją, ale wręcz spontaniczną reakcją na działania zaborcy. Dysproporcje sił pomiędzy patriotami, którzy odważyli się chwycić za broń w imię Wolnej Polski, a carską potęgą, były tak duże, iż dzieło, którego podjęli się nasi pradziadowie bez wątpienia można określić jako przejaw politycznego szaleństwa.
Sam Józef Piłsudski w pracy zatytułowanej „22 stycznia 1863 roku”, wydanej jako tom I serii „Boje Polskie w 1914 r.” oraz podczas wykładów, wygłaszanych z okazji 50-tej rocznicy wybuchu powstania, bardzo krytycznie wypowiadał się o jego przygotowaniu militarnym oraz późniejszym prowadzeniu. Doceniał jednak symboliczne znaczenie boju o wolność. Krew przelana na polach powstańczych bitew stała się pożywką dla Ducha Narodowego, jaki po upływie pół wieku obdarzył Polaków siłą zerwania zaborczych kajdan. Wielu historyków dostrzegło również pozytywne konsekwencje zbratania pomiędzy stanem szlacheckim i chłopskim, jakie zaistniało w trakcie powstania. To jak styczniowy bunt przeciw carskiemu ciemiężcy znosił różnice stanowe i majątkowe, obrazowo opisała Eliza Orzeszkowa w słynnej powieści „Nad Niemnem”. Powstańcy w okresie II Rzeczypospolitej traktowani byli z najwyższymi godnościami. Przyznawano im prawo do noszenia mundurów i traktowano jak pełnoprawnych kombatantów.
Oficjalnie Narodowi i Światu wybuch powstania ogłosił „Manifest 22 Stycznia” autorstwa poetki Marii Ilnickiej. Zaczynał się on słowami: „Nikczemny rząd najezdniczy rozwścieklony oporem męczonej przezeń ofiary, postanowił zadać jej cios stanowczy: porwać kilkadziesiąt tysięcy najdzielniejszych, najgorliwszych jej obrońców, oblec w nienawistny mundur moskiewski i pognać tysiąc mil na wieczną nędzę i zatracenie…”. Z tego to dokumentu, sygnowanego przez Centralny Narodowy Komitet, który ogłosił się wtedy Tymczasowym Rządem Narodowym, jasno wynika, że wybuch narodowego gniewu sprowokowany został próbą przeprowadzenia branki, czyli wcielenia wielu młodych Polaków, wytypowanych ze względu na ich patriotyczne nastroje, do carskiej armii. Powodów do wypowiedzenia posłuszeństwa rosyjskiemu zaborcy było oczywiście więcej. Zapowiedź branki podziałała jednak jak iskra rzucona na beczkę prochu. Dłużej zwlekać się już nie dało.
Wybuch powstania poprzedziły trwające od 1861 roku demonstracje patriotyczne. Nie ograniczały się one jedynie do stolicy i większych ośrodków miejskich. Dochodziło do nich także na prowincji. Wybitny historyk, Stefan Kiniewicz, w swoim dziele „Powstanie styczniowe” opisuje wydarzenia z dnia 10 maja 1861 roku, jakie miały miejsce w Mszczonowie (zgodnie z używanym wtedy również z racji na zabór rosyjski kalendarzem juliańskim, wspomniane wydarzenie odnotowano pod datą - 28 kwietnia). Podczas odprawianego tego dnia nabożeństwa wierni zaintonowali pieśń patriotyczną. Wikariusz Wasilewski nakazał przerwać śpiew, a obecnego akurat w świątyni policjanta wezwał do zajęcia się osobami, zakłócającymi porządek.
Późniejsze dochodzenie wykazało, że do śpiewania patriotycznych pieśni namawiać mieli: Michalski, zdymisjonowany poborca podatkowy, który był współwłaściciel domu i gruntów we Mszczonowie oraz Stanisław Skowroński –pisarz pocztowy z Mszczonowa. W opracowaniu „Powstanie styczniowe. Materiały i dokumenty. Ruch rewolucyjny 1861 w Królestwie Polskim. Manifestacje na prowincji” zawarto informację, że obu oskarżonych aresztowano i odesłano do Sądu Policji Prostej Okręgu Błońskiego. W kilka godzin po incydencie, do jakiego doszło podczas nabożeństwa, pod osłoną nocy, nieznani sprawcy powybijali szyby w ratuszu i porozklejali po Mszczonowie paszkwile dotyczące wikarego Wasilewskiego.
Wydarzenia mszczonowskie zainteresowały samego namiestnika Królestwa. Zgodnie z jego decyzją w mieście dla utrzymania porządku miała zostać osadzona sotnia kozacka. Ostatecznie Kozaków w Mszczonowie pojawiło się pięciokrotnie mniej. Najwyraźniej ta dwudziestka nie wywarła na mieszkańcach poważniejszego wrażenia, gdyż we wspomnianym powyżej źródle odnaleźć też można informacje, iż po niespełna pięciu miesiącach (13.10.1961 roku- zgodnie z kalendarzem juliańskim 1.10.1861r.) w mieście ponownie zawrzało. Po niedzielnej Mszy Świętej tłum, liczący tysiąc pięćset osób, udał się na rynek i przed stojącym tam ratuszem zaczął wznosić patriotyczne okrzyki. Następnie uczestnicy demonstracji przy pomocy kamieni zrzucili z magistratu herby Królestwa i potłukli je żelaznymi drągami. Nie oszczędzili również herbów na poczcie i aptece. W trakcie zajścia burmistrz Antoni Ciesielski i sekretarz miasta nie byli obecni w ratuszu. Burmistrz schronił się w plebanii. Jedynie kasjer, który przybył na miejsce już podczas niszczenia herbów, próbował powstrzymać protestujących. Ci nie reagowali jednak na jego wezwania do opamiętania się. Wyjaśnieniem całego zajścia zajął się później osobiście naczelnik powiatu warszawskiego, Karol Trautsold. Najciekawsze jest jednak to, że przeprowadzone przez niego śledztwo nie przyniosło pożądanych rezultatów. Nie tylko nie ustalono winnych podburzania tłumu, ale nie stwierdzono nawet personalnie kto manifestował pod ratuszem.
Bez większego ryzyka stwierdzić możemy, że jest mało prawdopodobne, aby ludzie, którzy wspólnie modlili się na Mszy, a następnie zgodnie udali się na miejsce demonstracji, wzajemnie się nie znali. Mszczonów liczył w tym okresie niecałe 3.5 tysiąca mieszkańców, z czego zaledwie połowa była wyznania katolickiego. Jakże niespotykana solidarność musiała wtedy panować wśród mieszczan. Nikt nie wydał sąsiada. Śledczy zmuszeni zostali przyjąć, że protestującymi byli nieznani włościanie z okolicznych wsi. Decydujące dla śledztwa okazało się zeznanie kupca Elbinga, który oświadczył, że zajście sprowokowało siedmiu przyjezdnych, których ubiór sugerował, że przybyli z Warszawy. W gronie prowokatorów było też -według zeznającego - dwóch akademików.
Tak zjednoczony Mszczonów był gotowy do wyrzeczeń dla Ojczyzny i to nawet tak wielkich jak ofiara z krwi. Tuż po rozpoczęciu narodowego zrywu w bezpośrednim sąsiedztwie miasta zorganizowały się dwa powstańcze oddziały. W Puszczy Bolimowskiej powstał oddział hrabiego Władysława Stroynowskiego, liczący około 150 osób. Natomiast w lasach pomiędzy Kamionem i Jeruzalem sformował się stuosobowy oddział pułkownika Antoniego Jeziorańskiego, mianowanego przez Rząd Narodowy naczelnikiem wojennym powiatu rawskiego.
Za oficjalną datę wybuchu powstania przyjmujemy 22 stycznia. Młodzi ludzie zagrożeni carskim poborem zaczęli chronić się w lasach od 12 stycznia. Sama branka rozpoczęła się w nocy z 14 na 15 stycznia. Na naszych terenach podkomendni hrabiego Stroynowskiego już 26 stycznia 1863 r. podjęli pierwsze działania bojowe. Stoczyli wtedy potyczkę pod Strzybogą z rosyjskim konwojem, jaki prowadził rekrutów wziętych w wyniku wspomnianej branki. Ceną za 30-tu ocalonych była utrata 13 powstańców, którzy dostali się do niewoli. Moskale pojmanych związali drutem kolczastym i odprowadzili do Skierniewic, gdzie następnie skazali na śmierć. Cześć rozstrzelano, pozostałych stratowano końmi na polu Tabaczyńskiego (obecnie ulica Sobieskiego, przed szpitalem). W pierwszych dniach powstańczego zrywu oddział Stroynowskiego zatrzymywał też pociągi w pobliżu stacji Radziwiłłów i rzeki Rawki, biorąc do niewoli kilku carskich oficerów, a przede wszystkim zakłócając komunikację na arcyważnej dla caratu trasie Kolei Warszawsko –Wiedeńskiej.
Oddział wyróżniał się znaczną ruchliwością. Na krótki okres czasu zajął też Bolimów. Na bolimowskim rynku ogłoszone wtedy zostały manifesty Rządu Narodowego. Ponadto w mieście prowokacyjnie przeprowadzono ćwiczenia wojskowe. Dla zmylenia przeciwnika rozpuszczano wiadomości, że grupa powstańcza Stroynowskiego jest niezwykle silna. Podawano, że ma aż sześć tysięcy ludzi pod bronią. To wszystko musiało w końcu doprowadzić do zdecydowanej odpowiedzi wojsk carskich. Przeciwko 150 rebeliantom, z których tylko czterdziestu posiadało broń myśliwską (reszta dysponowała rewolwerami i bronią białą, w tym tak popularnymi wśród powstańców kosami, osadzanymi na sztorc), Rosjanie skierowali: batalion strzelców z Łowicza, sześciuset żołnierzy gwardii z Warszawy i kilka sotni Kozaków z - Łowicza, Skierniewic i Wiskitek. Bolimów został otoczony i zajęty. Następnie szybko opracowano plany natarcia na obóz powstańczy, znajdujący się pod Bolimowskimi Budami (obecnie Joachimów Mogiły). Miejsce stacjonowania oddziału wyjawił Rosjanom mieszkający w pobliżu kolonista niemiecki. Powstańcy zostali zaatakowani z dwóch stron, od wsi Grabie i rzeki Rawki. W raporcie do Rządu Narodowego Stroynowski tak opisuje stoczoną bitwę: “Obrachowawszy przeciwne siły wroga rozkazałem nie unikając starcia, wyciągnąć ludzi z obozu. Bój zacięty trwał półtorej godziny; kozactwa i piechoty zginęło przeszło 100, rannych znaczna ilość. Ze strony naszej poległo 15…”. W sumie w walce oddział stracił trzydziestu sześciu ludzi - 15 poległo, a 21 dostało się do niewoli. O jego wartości bojowej najlepiej świadczy fakt, że rozproszony 7 lutego, szybko ponownie się zebrał i już 9 lutego wkroczył do Rawy, skąd po uderzeniu na ratusz zabrał nieco broni i wyposażenia, a przede wszystkim 33 tysiące złotych polskich z kasy powiatowej. Stroynowskiemu marsz na Rawę ułatwiło z pewnością działanie drugiej, znaczącej powstańczej partii, działającej na Zachodnim Mazowszu.
Pięć dni wcześniej (4 lutego) uderzenie na Rawę wykonał wspomniany już oddział pułkownika Antoniego Jeziorańskiego , który przeniósł się wtedy z okolic Kamiona i Jeruzala do lasów w pobliże podrawskiej wsi Ossowice . Jeziorański został wtedy wzmocniony z dwoma innymi oddziałami powstańczymi i w sile 373 ludzi zdobył rosyjskie koszary, pozyskując z nich broń i biorąc jeńców. Rosjanie zostali zmuszeni do wycofania się w stronę Skierniewic. Straty Polaków wyniosły zaledwie 7 zabitych.
W kwietniu 1863 roku w okolicach Mszczonowa zaczęła się tworzyć trzecia partia powstańcza. Jej dowódcą został Hipolit Jaworski, noszący pseudonim „Drewnowski”. Oddział na etapie formowania stacjonował w Korabiewicach. Duży udział w jego powstaniu mieli: właściciel Korabiewic Kejsinger i powstańczy naczelnik miasta Mszczonowa proboszcz Władysław Polkowski. Bohaterski proboszcz dokonał w obozie powstańczym uroczystego poświęcenia broni. Jaworski w chwili wyruszenia do walki z oddziałami rosyjskimi dysponował imponującą siłą. Pod jego komendą znalazły się: pluton żuawów, cztery plutony strzelców, trzy plutony jazdy, dowodzonej przez Władysława Grabowskiego, a także sześciuset kosynierów. Oddział po zakończeniu rekrutacji wyruszył na południe, w stronę Pilicy, gdzie stoczył swą pierwszą bitwę. 19 maja jazda Grabowskiego walczyła następnie pod Nową Wsią (koło Nadarzyna), skąd rozproszona wycofała się ponownie w okolice Mszczonowa. W Osuchowie dołączyło do niej 140 jeźdźców i 70 piechurów. Niestety kolejnej porażki oddział doznał 5 sierpnia pod Tarczynem. Po niej ponownie skierował się na Osuchów, gdzie 6 sierpnia stoczył potyczkę z Kozakami.
Czwartym oddziałem, jaki powstał i walczył w okolicach Mszczonowa była partia Galickiego. Tworzyli go - jak podaje Maciej Kucharki w opracowaniu „Powstanie styczniowe 1863-1864 na terenie Puszczy Mariańskiej i okolic” - synowie chłopów z Puszczy Mariańskiej oraz ochotnicy ze Mszczonowa. Sztab oddziału znajdował się w Puszczy w domu Galickiego. Piki i kosy dla członków partii kuto w znajdującej się obok kuźni. Ludzie Galickiego niszczyli tory kolejowe na trasie Kolei Warszawsko –Wiedeńskiej. Toczyli też potyczki z mniejszymi oddziałami wroga. Partia przestała istnieć na skutek zdrady. Rozbili ją Kozacy ze Skierniewic, którzy do Puszczy przybyli po donosie kościelnego zakonu Marianów. Zdrajca miał – jak głosi wieść gminna – jakieś pretensje do przeora, który widocznie sprzyjał miejscowym patriotom. Kozacy najpierw otoczyli dom Galickiego. Części powstańców udało się uniknąć pogromu. Uszli z okrążenia i wycofywali się w kierunku Żyrardowa. Niestety niebawem oni także zostali dogonieni i wycięci w pień. W lesie, przy obecnej trasie Żyrardów –Skierniewice stoi pomnik ku czci poległych. Zgodnie z informacjami przekazanymi przez mieszkańców wsi postawiono go w miejscu ostatniej bitwy oddziału. Sam Galicki także poległ w tej nierównej walce. Kościelny, który wydał powstańców władzom carskim, powiesił się ze zgryzoty. Został pochowany w miejscu obecnej poczty. Mieszkańcy nawet po śmierci nie dali mu spokoju. Na jego mogile umieszczono napis „zdrajca”. Podczas budowy poczty natknięto się podobno na resztki jego kości.
W trakcie prac nad niniejszym opracowaniem , dotarła do mnie jeszcze informacja na temat piątego oddziału, który dla odmiany powstać miał tym razem w samym Mszczonowie. Przekazała ją osobiście autorka powieści „W cieniu styczniowych nocy” - Marianna Zawadzka. Pisarka zbierając materiały do swojej książki znalazła wiadomości o szwadronie konnych strzelców, jaki zorganizował w mieście pułkownik Ludwik Żychliński. Wspomnienia na temat tego wydarzenia zawarł on w swoim pamiętniku. Po otrzymaniu nominacji na naczelnika sił zbrojnych powiatu warszawskiego i rawskiego pułkownik posłał do Mszczonowa swego audytora i żandarmerię błońską, by wyłapała wszystkich rabusiów oraz zbrodniarzy. Gdy już zaprowadzony został ład, to w przeciągu zaledwie kilku dni przy wsparciu miejscowej organizacji cywilnej pułkownik doprowadził do powstania wspomnianego szwadronu, złożonego z obywateli miasta. Oddano go pod rozkazy rotmistrza Sokołowskiego, po czym oddział połączył się ze szwadronami Gąsowskiego i Glogera.
Doktor Jan Józefecki, opisujący w monografii Mszczonowa powstańcze dzieje, przytacza szereg bitew i potyczek, do jakich doszło w okolicach miasta w 1863 roku:
-17 maja- pod Babskiem połączone oddziały- pułkownika Ludwika Oborskiego, Karola Włodka, kapitana Szumlańskiego i pułkownika Słupskiego, dowodzone przez tego ostatniego, starły się z sześcioma rotami piechoty i sotnią kozacką, na której czele stał pułkownik Dawidow. Walka trwała trzy godziny. Powstańcy zmusili Rosjan do wycofania się, a sami skierowali się na Rawę i Piotrków. Uczestnik bitwy Wacław Horodyński, tak opisał ją w swoim pamiętniku: „Zaledwieśmy w Babsku rozpoczęli wieczerzę, gdy dał się słyszeć alarm. To strzały na pikietach. Wkrótce doszła nas wiadomość, że nieprzyjaciel stara się nas otoczyć. Po godzinnym ostrzeliwaniu, gdy spostrzegł, że nasze siły znaczniejsze i że nas nieprzygotowanymi nie znalazł wycofał się. Poszliśmy za uchodzącymi. Szeroki trakt, którym maszerowaliśmy, oświecony był łuną pożarów okolicznych chałup włościańskich, podpalonych przez specjalistów w tym względzie – tj. kozaków. W Rawie nie zastaliśmy już wroga. Poszedł gdzieś dalej. Wieczerzaliśmy w tym mieście gościnnie podejmowani przez miejscowych obywateli i obywatelki przy blasku ognisk rozłożonych na rynku”.
-20 maja- przy stacji kolejowej w Radziwiłłowie dziewięćdziesięciu jeźdźców Stamirowskiego zaatakowało oddział carski, któremu jednak udało się odeprzeć natarcie.
-4 lipca- w Kaskach konny oddział powstańczy starł się wojskiem carskim tracąc dwudziestu czterech ludzi. Straty rosyjskie były dwukrotnie wyższe.
-29 sierpnia- pod Wolą Pękoszewską oddział Bzowskiego rozproszył sotnię Kozaków.
-1 listopada- niepowodzeniem zakończyła się próba jednoczesnego zaatakowania przez podkomendnych Ludwika Żychlińskiego czterech stacji kolejowych w: Radziwiłłowie, Rudzie Guzowskiej, Grodzisku i Pruszkowie.
Pisząc o lokalnych wydarzeniach z okresu powstania wspomnieć jeszcze należy o przechowanych w pamięci ludzkiej wieści o boju pod Walerianami, w którym to nieznany oddział powstańczy nie dał się zaskoczyć wrogowi. Pisze o tym Maciej Kucharski we wspomnianym już wcześniej opracowaniu o działaniach powstańczych w okolicach Puszczy Mariańskiej, niestety nie zamieszcza na jego temat żadnych szczegółowych informacji.
Brak też dokładnych danych na temat działań powstańczych w Puszczy Jaktorowskiej. Wiadomo jedynie, że ten rozległy wtedy kompleks leśny dał schronienie wielu partiom, jakie walczyły na Mazowszu. Na wydmach międzyborowskich w 1917 roku żyrardowscy harcerze ustawili krzyż, na którym umieścili inskrypcję: "POLEGŁYM ZA OJCZYZNĘ • W ROKU 1863 • HARCERZE ŻYRARDOWSCY • W ROKU 1917". Krzyż stoi prawdopodobnie na starej mogile z okresu powstańczego.
W przypadku samego Mszczonowa należy jeszcze dodać, że jak wynika z zapisków archiwalnych, dotyczących rachunkowości miasta, 29 kwietnia 1863 roku jeden z oddziałów powstańczych, przechodzących przez miasto, zarekwirował z kasy miejskiej całą znajdującą się w niej sumę, tj. -123 ruble i 48 kopiejek. Kolejną miejscową ciekawostką, dotyczącą powstańczych czasów jest przechowana do dziś wśród mieszkańców opowieść o miejscu, w którym przekuwano kosy dla powstańców. Ta prosta, acz skuteczna broń, która wzbudzała przerażenie wśród Rosjan wytwarzana była w Mszczonowie w kuźni kowala Sobieckiego. Kowadło, na którym dokonywano przekuwania wciąż jest w posiadaniu rodziny Sobieckich.
Jesień 1863 roku przyniosła przełom w działaniach powstańczych. Wojska rosyjskie okrzepłe w boju, zaczęły partyzantów spychać do głębokiej defensywy. Sukcesywnie wzmacniane garnizony carskie opanowywały sytuację. Miasto Mszczonów od połowy roku 1863 także było miejscem stacjonowania rosyjskiego garnizonu, który istniał przynajmniej do końca roku 1864. Jego naczelnikiem był major Rasoch. Wiadomo, że w 1864 roku w mieście stacjonowała część Ławryczewskiego Pułku Grenadierów. Bardzo silny był garnizon skierniewicki, który liczył aż pięć kompanii piechoty. Kompanie piechoty osadzono także na stacjach kolejowych strategicznej Kolei Warszawsko –Wiedeńskiej w: Płyćwi, Radziwiłłowie, Rudzie Guzowksiej i Grodzisku Mazowieckim. Stała obecność wojsk carskich ochraniających kolej przyczyniła się do rozbicia patriotycznych organizacji kolejarzy, jakie wykorzystując telegraf kolejowy zapewniały możliwość porozumiewania się oddziałom powstańczym.
Zima 1863-1864 okazała się kresem działania dla wielu powstańczych partii. Ostatnia bitwa na Zachodnim Mazowszu miała miejsce 28 lutego 1864 roku pod Kurdwanowem, koło Sochaczewa.
Później przyszedł czas represji dla wszystkich, którzy ośmieli się podnieść rękę na carat. Miasto Mszczonów za bliżej nieudokumentowaną współpracę z powstańcami musiało zapłacić kontrybucję w wysokości 1984 rubli. Proboszcz Władysław Polkowski, oskarżony o przynależność do organizacji powstańczej i pełnienie funkcji naczelnika powstańczego miasta Mszczonowa, został w maju 1863 roku aresztowany i skazany na 12 lat zesłania. Zmarł w 1872 roku w Irkucku. Burmistrz Mszczonowa Zygmunt Pietrusiński, posądzony o sympatyzowanie z powstańcami, został przez władze carskie usunięty z urzędu. W 1866 roku jeden z mszczonowskich kowali – Paweł Madaliński, został oskarżony i postawiony przed sądem za udział w wykonaniu w czasie powstania wyroku na carskim szpiclu.
Spośród licznej rzeszy mieszkańców Mszczonowa, którzy wzięli udział w walkach powstańczych w pamięci żyjących współcześnie zachowało się zadziwiająco mało konkretnych nazwisk. Wincenty Skoneczny i Ignacy Rutkowski zostali uwiecznieni na tablicach, będących symboliczną powstańczą mogiłą na warszawskich Powązkach. Wojciech Baka na Moskala wyruszył zabierając z domu własnego rumaka. Wszyscy trzej spoczywają na nowym cmentarzu w Mszczonowie. Henrykowi Pruskiemu nie dane było spocząć w rodzinnej ziemi. Dwudziestosześcioletni bohater zmarł na zesłaniu w Irkucku. Jego epitafium znajduje się w kościele farnym w Mszczonowie.
Bardzo ciekawa jest historia Józefa i Pawła Wilskich, synów Pawła Wilskiego - właściciela majątku w podmszczonowskich Piekarach. Jak napisał ich współcześnie żyjący krewny Wojciech Wilski- Józef został uczestnikiem powstania będąc na praktyce w gospodarstwie Warpęsy, w powiecie Grójeckim. Uczestniczył w powstaniu w oddziale gen. Józefa Śmiechowskiego, stworzonym w lasach Woli Prażmowskiej, pod komendą Juliana Bajera, był w kawalerii. Przeszedł z oddziałem cały szlak bojowy. 21 marca poniósł klęskę w bitwie pod Igołomią i przekroczył granicę austriacką pod Czernichowem. Następnie internowano go w Czechach (na terenie Monarchii Austro- Węgierskiej). Następnie trafił do Szwajcarii. Po ogłoszeniu przez carat amnestii w 1867 roku, zdecydował się powrócić do stron rodzinnych. Etapem na tej drodze był Kraków. Gdy przeszedł Królestwa Polskiego dostał żandarma rosyjskiego jako konwojenta. Ten towarzyszył mu aż do urzędu naczelnika w Błoniu. Józef Wilski przez trzy lata pozostawał pod bardzo troskliwą opieką policji carskiej. Ciekawostką jest to, iż urzędnikiem, do którego go zaprowadzono po przybyciu do Błonia był inny były powstaniec (z partii Langiewicza). Józef po śmierci ojca Pawła Wilskiego (spoczywającego w grobowcu na starym cmentarzu w Mszczonowie)
został właścicielem Józefpolu z folwarkami Świnice i Czekaj.
Brat Józefa Wilskiego, Paweł Wilski (junior) uczestniczył w powstaniu styczniowym w partii Drewnowskiego. Józef opisując wspomnienia brata podaje informację, iż sztab oddziału Drewnowskiego przez dłuższy czas znajdował się w Turowej Woli, majątku będącym własnością Józefa Popławskiego. Sam właściciel ponoć jednak tam nie przebywał, gdyż należał do stronnictwa białych i bardziej wspierał, reprezentowany przez
Wielopolskiego ugodowy kierunek wobec zaborcy. We wspomnieniach Pawła Wilskiego – jak pisze Wojciech Wilski - znajduje się też informacja o „tajemnej ucieczce samego Drewnowskiego, który ponoć miał zdradzić sprawę narodową i narazić oddział na rozbicie”.
Powstanie styczniowe było największym polskim zrywem narodowowyzwoleńczym. W jego trakcie stoczono ok. 1200 bitew i potyczek. Polacy, przymuszeni olbrzymią dysproporcją sił, w starciach z wojskami rosyjskimi stosowali główne taktykę wojny partyzanckiej. Trudno dokładnie oszacować straty powstańcze. Kilkadziesiąt tysięcy jego bohaterskich uczestników zostało zabitych w walkach, blisko tysiąc straconych w niewoli, około trzydzieści osiem tysięcy skazanych na katorgę lub zesłanych na Syberię. Niepowetowaną szkodą dla narodowej substancji, była też utrata około dziesięciu tysięcy patriotów, których popowstaniowe represje zmusiły do szukania ratunku na emigracji.
Bunt podniesiony przeciwko władzy cara poskutkował zniesieniem w roku 1867 autonomii Królestwa Polskiego. W latach 1869–1870 setkom miast wspierających powstanie odebrano prawa miejskie, doprowadzając je tym samym do upadku (w naszej najbliższej okolicy taki los spotkał Wiskitki i Bolimów). W 1886 roku zlikwidowano Bank Polski. Skonfiskowano około 1600 majątków ziemskich (tzw. szlachta wysadzona z siodła) i rozpoczęto intensywną rusyfikację ziem polskich. Nagradzano natomiast Polaków, którzy walczyli przeciwko swym rodakom, służąc w armii carskiej. Nadawano im ziemie. W pobliżu Mszczonowa gospodarstwa dla tak uhonorowanych wyznaczono na terenach, na których powstała wieś o nazwie Wola Carska (Cesarska). Miejscowość tę po roku 1918 przemianowano na Wolę Polską.
Po klęsce powstańczej Polacy pogrążyli się w żałobie narodowej. Pozostali przy życiu patrioci otaczali czcią powstańcze mogiły oraz przekazywali młodszym pokoleniom wspomnienia o miejscach straceń, w których rosyjscy oprawcy w okrutny sposób pozbawiali życia tych, co w 1863 roku chwytając za broń odważyli się być wolnymi, choćby przez chwilę. Wiadomo, że w okolicy Mszczonowa powstańców wieszano na drzewach parku majątku w Gnojnie. Jednak krew przelana za Ojczyznę zawsze przynosi owocny plon. Bohaterstwo powstańców zostało owiane legendami. Stało się symbolem walki o wymarzoną wolność. Ostatecznie poskutkowało wzmocnieniem Narodowego Ducha i wychowaniem pokolenia, które w roku 1918 skutecznie upomniało się o Niepodległość dla swego Kraju.
Na podstawie:
-„Mszczonów – dzieje miasta 1245-1989” - dr Jana Józefeckiego,
-„Powstanie styczniowe” - Stefana Kiniewicza,
-„Powstanie styczniowe. Materiały i dokumenty. Ruch rewolucyjny 1861 w Królestwie Polskim. Manifestacje na prowincji” – zbiór dokumentów,
-„Mszczonów i okolice w powstaniu styczniowym” - Bogdana Woźniaka,
-„Powstanie styczniowe 1863-1864 na terenie Puszczy Mariańskiej i okolic” – Macieja Kucharskiego,
- „W cieniu powstańczych nocy” Marianny Zawadzkiej.
-danych z Wikipedii
oraz opracowań dotyczących lokalnych dziejów, opublikowanych na portalach internetowych gmin: Bolimów, Skierniewice, Rawa Mazowiecka i Puszcza Mariańska
oprac. Piotr Dymecki